Ostatnio uczestniczyłam w warsztatach jogi z Dr Normanem Sjoman w poznańskim Studio Yogi
Yam. Była to ciekawa praktyka otwierająca obszar klatki piersiowej. Jednak korekty stosowane
przez nauczyciela wzbudziły moje wątpliwości. Nie jestem zwolenniczka korekt siłowych,
powodujących ból i zaburzających równowagę. Instruktor “wpycha” ucznia w zakres, którego
uczeń sam by nie osiągnął. Gwałtownie pogłębia skręt w skręconym trójkącie albo “dociska”
kręgosłup w uttanasanie. Z sali wydobywały się jęki bólu! Nauczyciel skorygował asanę, ale czy
naprawdę pomógł?
Uważam, że ogromna wartość maja korekty słowne. Na podstawie instrukcji nauczyciela uczeń sam dokonuje korekty. Rośnie jego samodzielność i świadomość ciała. Wie jak pracować w pozycji, żeby wykonać ja prawidłowo. Wiem, że korekta manualna w pozycjach jest również potrzebna. Jednak ustawianie na siłę w pozycjach na które ciało nie jest jeszcze gotowe nie jest dobrym rozwiązaniem. Ważne, żeby nauczyciel wspierał ucznia i bezpiecznym dotykiem wyznaczał mu właściwy kierunek. Ważne jest żeby uczeń zrozumiał jak ma pracować w danej pozycji. Joga nie jest zadawaniem bólu, pracujemy na tyle na ile pozwala nam w danym momencie nasze ciało. Regularna praktyka pogłębi pozycję. Zbyt mocne korekty są po prostu szkodliwe.
A wy co sądzicie na ten temat?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz